piątek, 30 listopada 2012

A miało być o czym innym

Miało być o tym, że pogoda paskudna, że w domu "gnijemy sobie", a będzie krótko o tym, że mój komputer od jakiegoś czasu postanowił żyć własnym życiem. W związku z czym został wczoraj sformatowany.
Tak tak już po 3 latach użytkowania nastąpił ten magiczny moment, który mój mąż uznał, za nie niewłaściwy, stwierdzając, że komputer powinno się defragmentować, a nie formatować. Na pytanie dlaczego odrzekł, że formatowanie powoduje zbyt dużą utratę danych. Ot męska logika :) Ja zawsze formatowałam komputer właśnie po to by pozbyć się tych zbędnych informacji, gdy był przeładowany wszelkimi "śmieciami" i okazuje się, że całe życie postępowałam nie słusznie żyjąc w niewiedzy :). Okazuje się jednak jak stwierdził R., że on już jest nie dobry bo coś tam zamula itd. w związku z czym będzie wymieniał w nim różne części na przykład płytę główną, cokolwiek to jest. Bądź co bądź potrzebne dane, które nie miały być utracone znajdują się na dysku zewnętrznym, a ja teraz teraz korzystam w chwilowo przywróconego do życia "staruszka", na którego nie chce mi się wrzucać nic, co miało być tu zamieszczone. Kończę zatem by nie przynudzać.
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu :)

piątek, 23 listopada 2012

Bałwankowo

Zimy nie widać, do Świąt też jeszcze kawałek, ale poczyniłam już takie oto dekoracyjne bałwanki. Na razie dwa. Mam nadzieję, że znajdę czas na następne :)


Pogoda tak podła, że nawet psa z domu nie idzie na dwór wyprosić. Moje obecnie najczęściej można odnaleźć pod dowolnym kaloryferem w takiej pozie:
Nic to kuchnia wzywa. W końcu w niedzielę Katarzynki i zapowiedzieli się goście. Trzeba jeszcze trochę popichcić.
Pozdrowionka

poniedziałek, 19 listopada 2012

Jeszcze jesiennie

Dzisiaj jeszcze jesiennie chociaż do zimy jesteśmy przygotowani i czekamy na "atak". Piwnica załadowana drzewem po sufit. Mróz i śnieg już nam nie straszny :)

 

Jedynie trzeba będzie jeszcze różaneczniki i hortensje w ogrodzie opatulić. Na szczęście worki z agrowłókniny już poszyte więc w odpowiednim momencie wystarczy rośliny w nie poubierać. Chociaż w dni takie jak ten trudno myśleć o zimie, dzisiaj raczej aura przypominała wczesną wiosnę. Nawet prymulki na rabatach nieśmiało zaczęły kwitnąć.


 
Mam nadzieję, ze im to kwitnienie nie zaszkodzi i przetrwają zimę :) Zakwitło mi bądź też chce kwitnąć takie coś czego nazwy nie znam, a dostałam sadzonkę z ogrodu od cioci.
  
Coby to nie było wygląda ciekawie :) Kontynuując spacer po ogrodzie w warzywniku królują brukselki, a na rabacie przed domem czerwony berberys
 

  

Jak widać jedna brukselka uparcie postanowiła być kapustą. Niech jej będzie
 
Pozostałości po ogóreczniku dekorują drewniane płotki
 
Zeszłoroczne sadzonki żywotnika w większości się ukorzeniły. To będzie ich druga zima. Mam nadzieję, że przetrwają
Przed domem z braku mrozów dalej mieszkają dynie ozdobne. Namnożyło się ich tego roku to nich sobie leżą :)
 Ptactwo też cieszyło się z dzisiejszej pogody
Kury na nowym nieśniku

I "afrykanery" czyli perliczki tym razem na swoim wybiegu
Dzisiaj nawet kogutek liliputek się załapał na foto :)
 
W polu zielono (tu akurat widać nie tyle zieleń, co męża robiącego "obchód"), nasze żyto wzeszło. Oby go tylko dziki nie zeżarły, a będzie dobrze.

A z innych codziennych spraw, wczoraj zepsułam nam zderzak w samochodzie. W sumie nie jest bardzo zepsuty, bardziej porysowany. A wszystko przez męża bo kazał mi przyczepkę ciągać. Teraz przynajmniej ma nauczkę - jak kobieta mówi, że z przyczepką jeździć nie umie to należy jej na słowo uwierzyć, a nie po nieprzespanej nocy kazać znienacka to ustrojstwo za sobą ciągać :) Figa zrobiła się nie dobra. W sumie to pod pewnymi względami dobrze, bo teraz przynajmniej mam pewność, że jak jestem sama nikt nie powołany mi na posesję nie wejdzie, ale zawsze jest ale... Zastanawiamy się nad szkoleniem dla niej. Na razie szukam jej szkoły w okolicy i już to jest problematyczne bo najbliżej 100 km od nas. Średnio to widzę, zwłaszcza, że zostawienie jej komuś na tresurę jak niektórzy proponują odpada, a jakikolwiek wyjazd z nią to problem sam w sobie bo ma chorobę lokomocyjną. Jakoś to jednak trzeba będzie rozwiązać.
To tyle u nas. Tymczasem pozdrawiam czytaczy :)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Końsko

Bardzo lubię spacerować w  miejsce, gdzie pasie się "jedyny tak duży wychów tabunowy w Polsce" (jak reklamuje się właściciel). Koniki są bardzo przyjazne, zawsze kiedy mnie widzą, mimo, że nigdy ich niczym nie częstuję podchodzą z zainteresowaniem. I tak się sobie przyglądamy. Tylko pieski nie są ich towarzystwem zachwycone, ale trudno niech się przyzwyczajają, bo może kiedyś i u nas pojawi się kilka wierzchowców. Takie małe marzenie :). No to kilka końskich fotek.





Byłoby więcej zdjęć, gdyby nie to, że się pogoda spsuła i zaczął deszcz padać. Za to na koniec spaceru ukazała się tęcza.
Dzisiaj w domu pachnie bigosem. Druga partia kapusty ukisła, a co za tym idzie pierwszą trzeba było do końca zutylizować. I kilka obiadów z głowy :).
Pozdrowionka

czwartek, 8 listopada 2012

Dyplomowo

Wczoraj nastała wiekopomna chwila. Po czterech miesiącach od obrony pracy magisterskiej odebrałam dyplom. Ocena mnie samą pozytywnie zaskoczyła, bo czego jak czego, ale bardzo dobrej się nie spodziewałam :) i nareszcie mogę powiedzieć, że sprawy uczelni zostały definitywnie zakończone.
Pozdrówki :)

sobota, 3 listopada 2012

Perliki na wypasie

Tak sprzątam sobie kompa, bo trzeba by go było w końcu przeinstalować. Dużo rzeczy dzięki temu znalazłam :) Zdjęcia perlików na przykład. Wyfrunęły sobie z ogrodzenia i spacerowały po sadzie i udało się je uwiecznić, a nie jest to wcale takie łatwe, bo to bardzo ruchliwe ptaki. Tak obecnie wygląda ta nasza perlicza rodzinka.




Murzynek się piecze, a za oknem siąpi deszcz. Nie chce się z domu wyjść. Oby do wiosny ;)
Pozdrowionka

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu