poniedziałek, 9 grudnia 2013

No i wywołałam wilka z lasu... Orkan, spóźnione adwentowe ciasteczka cynamonowo-waniliowe i powódź

Oj wywołałam, wywołałam wilka. Ostatni post gdzie ta zima? I proszę jak sypnęło śniegiem. Aż strach się bać ;) Taką zimę mieliśmy wczoraj rano
I przy okazji - 10
Fakt jednak, że do śmiechu nam wcale nie było (choć i za bardzo nie narzekaliśmy ;)). Drogi nie przejezdne. Dwa dni spędziliśmy bez prądu i wody. I znowu tylko błogosławić Niemców, co to studnię, obecnie naszą, wybudowali. Kuchnia też jak zwykle zdała egzamin i nie próżnowała - grzała nam wodę do wszystkiego. Całe szczęście, że ogrzewanie u nas mimo braku prądu działa grawitacyjnie. Fakt, że piec nie jest wtedy aż tak wydajny, ale zawsze w domu ciepło. Pan co nam pieczywo codziennie dowozi też nie zawiódł i mimo nie odśnieżonych dróg przejechał 30 km z piekarni by dowieźć nam chleb (poprzedni kierowcy w taką pogodę po prostu odpuszczali). Przyjechał pomimo głębokich zasp na drodze. I nie ważne, że zamiast w okolicach 9 dotarł dopiero o 12, ale dotarł nasz dzielny Chlebiarz. I jak tu nie wierzyć w ludzi? :)
A orkan w czwartek wieczorem wyglądał u nas tak:
Zdjęcie zrobione przez okno od wschodu, czyli z tej strony, z której nie wiało. Po przeciwnej stronie domu nic nie było widać. Zresztą w piątek rano i tak okazało się, że mieszkamy w iglo - wszystkie szyby były dokładnie zaklejone śniegiem.
Tu zdjęcie z soboty. Wiatr trochę osłabł więc wybrałam się z psami na króciutki spacer i tak znaleźliśmy się na biegunie :)
Całe szczęście, poza usuniętą już, awarią prądu w okolicy obyło się bez poważnych strat :)
Czas również minął nam bardzo miło. Świece, klimacik. Pograliśmy w gry planszowe i zleciało.
Wczoraj wybraliśmy się do Sz-n na Mamy mojej Barbary spóźnione imieniny (mieliśmy jechać w sobotę, ale wiadomo, że nie bardzo było to możliwe). Po powrocie okazało się, że przyszła odwilż, rura w piwnicy odmarzła, a że nie udało się R. całkiem zakręcić zaworu zastaliśmy tam powódź. Niestety była to piwnica w której przechowuję warzywa i kwiaty. Niestety nie wszystkie skrzynki z warzywami zmieściły się na regałach. Cóż pewnie szlag je trafi, podobnie jak karpy dalii. Część karp mam schowanych na próbę w dawnej stajni pod słomą. Może przeżyją, ale te najcenniejsze dla mnie niestety były w piwnicy...
A dziś za oknem paskudna, chlapowata, szaro-bura odwilż... Nie lubię tego, oj nie lubię... Z ręką na sercu mogę napisać, że już wolę śnieżycę...
Ale dość o pogodzie. Jak Kama zauważyła, pod poprzednim postem, mam nowy banerek. Miał on zaistnieć razem z wpisem o ciasteczkach, ale się pośpieszyłam, a potem brak prądu na kilka dni skutecznie uniemożłiwił mi wstawienie tego posta.

Ciasteczka cynamonowo-waniliowe

Składniki:
  • 0,5 kg mąki tortowej
  • 2 żółtka
  • 6 łyżek cukru 
  • 2 cukry waniliowe
  • 1 czubata łyżeczka sody oczyszczonej
  • 2 czubate łyżeczki cynamonu
  • 250 g margaryny lub masła
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • szczypta soli
Z podanych składników zagniatamy ciasto i na pół godziny wkładamy do lodówki. Rozwałkowujemy dość cienko i wykrawamy ciasteczka.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 stopni (grzanie góra-dół) przez 10 min. Po upieczeniu można polukrować lub posypać cukrem pudrem.
Z części ciasteczek powstała taka oto girlanda, która niestety podczas kryzysu energetycznego została wraz z pozostałymi ciastkami pożarta przez mojego męża :)



Ponieważ ciasteczka nie wyszły bardzo słodkie, dlatego dla smaku przy kolejnej partii mam zamiar spróbować dodać dodatkowo łyżkę miodu.
Napisy na ciasteczkach powstały przy pomocy stempelków zakupionych w zeszłym roku przeze mnie w Tchibo. Śnieżynki to zasługa stempelko-foremek od chińczyka, które również w zeszłym roku kupiłam za jakieś śmieszne pieniądze (niestety po sezonie bożonarodzeniowym więc nie zdążyłam wypróbować).
Na razie to tyle :)
Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że u Was orkan nie narozrabiał :)

4 komentarze:

  1. Mniam , mniam, jak pysznie wyglądają i stempelki fajne!!!
    Dobrze,że przeżycia z orkanem już za Wami
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne ciasteczka, dzięki za przepis :)
    U Was chyba bardziej wiało, dobrze, że nie narobiło szkód a prąd... da się bez niego przeżyć :) ale musiało być nastrojowo przy tych świecach ;)
    Czy możesz wejść na mojego kuchennego bloga? Dostaję info, że wyświetla się komunikat, że jest zawirusowany..

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie również tak było przez weekend. Brak prądu , wody, internetu. Dobrze że mamy piec kaflowy w salonie i kuchnie kaflową . Dziś już śniegu brak. Twoje ciasteczka cudowne.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna zima u Was. Ciasteczka bardzo fajnie wyglądają. Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu