poniedziałek, 2 września 2013

Kisimy kapustę :)

Na reszcie pada! Jest radość bo do tej pory mieliśmy totalną suszę. W końcu będzie można poorać pola, a może i grzyby będą? Jesień czuć już mocno w powietrzu, liście pomału żółkną, powietrze inaczej pachnie. Po środzie zapowiadają upały, nie obrażę się, choć jesień też lubię :) W ostatnich dniach przed deszczami zebrałam kapustę z pola. Niestety nie była zbyt urodziwa, dlatego też postanowiłam najmniejsze główki poszatkować i nastawić na kiszoną w kamionkowym garnku. Taki przedsmak jesieni. Bo jak jesień to obowiązkowo kapusta kiszona być musi. Nastawimy jeszcze oczywiście dużą beczkę z całymi główkami, ale to potem.
No to teraz pokrótce jak to się robi?
Z kapusty zdejmujemy wierzchnie liście, wycinamy głąby i drobno szatkujemy. Ja robię to przy pomocy szatkownicy Zelmera.
Bierzemy kilka marchewek (ja zużyłam 4) obieramy i tarkujemy. Bez marchwi kapusta też ukiśnie, ale z marchewką nam zdecydowanie bardziej smakuje :).
Potrzebna jest jeszcze sól taka jak do kiszenia ogórków. Ile? Ja daję na oko i na koniec sprawdzam czy kapusta jest dość słona (fachowcy podają, że na 11 kilo kapusty należy dać 100 g soli). Na pewno nie ma co soli żałować :) Mój garnek jest już dość sfatygowany więc wykładam go dodatkowo workiem foliowym do kiszenia kapusty.
Następnie do miski wkładam porcję kapusty, posypuję obficie solą, dodaję garść startej marchwi i ugniatam rękoma aż kapusta puści sok.
Przekładam do garnka i dodatkowo ubijam wałkiem owiniętym w folię żeby mi zapachem kapusty nie przeszedł.
Postępuję w ten sposób aż skończy mi się miejsce w naczyniu. Kapusta musi na tyle puścić soku aby po dociśnięciu była nim całkowicie przykryta.
Kiedy już dobrze ubijemy zawartość garnka przykrywamy kapustę ściereczką, pieluchą lub gazą (ułatwi to "mycie kapusty"), kładziemy talerzyk i przygniatamy czymś ciężkim.
Ja przy takiej małej porcji używam 2 litrowego słoika z wodą. Wierzch można jeszcze dodatkowo nakryć ściereczką lnianą by utrudnić muchom dostęp do wnętrza.
Tak przygotowaną kiszonkę odstawiamy na 2-3 dni w ciepłe miejsce. Kiedy zacznie się pienić zbieramy wytworzoną pianę i przenosimy do chłodniejszego pomieszczenia. Ważne by często zbierać powstałą pianę i "myć kapustę" czyli wypłukać ściereczkę, którą mamy w środku, talerzyk, słoik (kamień) oraz przetrzeć czystą szmatką brzegi naczynia aby nie zapleśniały i nie zagniły. Pozostaje więc zadbać o czystość kiszonki i cierpliwie czekać. Ile? 3-4 tygodnie. Kiedy przestanie się pienić jest gotowa :)
Pozdrówki!

10 komentarzy:

  1. U mnie w domu do tej pory kapauste ubija sie nogami! Odkad jestem poza krajem zaszczyt ten przeszedl na moja siostre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, a u nas "tradycyjnie" ręcznie, do dużej beczki mamy nawet specjalnie wytoczony ubijak "napędzany" przez męża :)

      Usuń
    2. P.S. słyszałam, że nożne ubijanie kapusty na stopy dobrze robi, więc może spróbuję :P

      Usuń
    3. Pieknie stopy odmacza ;) Choc jednego roku ubijalysmy w wyparzonych gumiakach bo bylysmy przeziebione. Ale co roku to byla wielka zabawa.

      Usuń
  2. My też nie raz już kisiliśmy kapustę, jednak w tym roku kapusty zjadły nam robaki i tylko trochę zostało, a ja do żadnych przetworów się nie nadaje. Warto do kapusty dodać też kminku. Przepisy kuchni staropolskiej są bardzo mądre, bo kminek pomaga nam trawić kapuchę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też kapusta przez robaki zjedzona, dlatego tak jej mało. A kminku nie znoszę dlatego nie dodaję ;) Zdrówka życzę

      Usuń
  3. Uwielbiam kiszoną kapuchę!
    My dodatkowo podczas kiszenia nakłuwamy ją co drugi dzień, by gazy wyleciały.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. mniam.uwielbiam,ale jeszcze w tym roku nie robiłam.Dopiero na zimę

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy zamykam worek foliowy.Po jakim czasie

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu