U nas idzie na przód. Pomidory nareszcie rosną. Już wykielkowaly. Po gnojowniku został tylko ślad w postaci piasku na środku podwórka. W przyszłości jak się uda ułożymy tam bruk. Wędzarnia stoi. Nie ważne, ze montowana była przy latarkach. Ważne, ze jest i działa. Ma za sobą już dwa wedzenia, nie licząc wczorajszego podwedzania kości do bigosu. Takie mamy cudeńko :-)
Miało nie być o kozach, wiec tylko sloweczko. Pierwsze dojenie za mną :-) Było to dojenie próbne, poczynione tylko dlatego, że Brodzia nie chciała dać sie dzieciakom wydoić i baliśmy się czy jakiegoś stanu zapalnego nie ma. Na szczęście wszystko jest w porządku.
Królica się okocila. Życie to nie bajka i niestety dwa maluchy były martwe. Zostały chyba cztery. Tyle udało nam się ukradkiem naliczyć przy dosypywaniu paszy.
Dotarł do nas pług i talerzowka. Kamień z serca. Będzie miał w końcu Mąż czym pracować bez niczyjej łaski. Pokażę jeszcze fotę z akcji na podwórku
I jakoś leci. Na szczęście do przodu ;-)
Pozdrawiam
Kasiu rewelacja! jaki wędzaczek cudowny, na pewno smakowitości z niego będą wyciąganie, co swojskie to swojskie;) pamiętam czas gdy mój tata wędził na działce razem ze mną, niestety te czasy już nie wrócą;( ale trzeba iść do przodu jak napisałaś, piękna okolica i piękne firany w oknach;) i niespodzianka dotarła;) dobrego dnia dla Was!
OdpowiedzUsuńSwojskie wędliny zwłaszcza w dobie płynów wedzarniczych sa nie do podrobienia. Czasami tez żałuję, ze nie da się wrócić czasu. Za to pozostają nam na zawsze piękne wspomnienia. Jeszcze raz pięknie dziękuję za niespodziankę :-)
UsuńFajnie! U mnie by sie przydało podnieść podwórko z jednej strony, bo mam od sąsiadów spływy ;)
OdpowiedzUsuńSłonko świeci, wiosna pomału, robota czeka!:)
pozdrowienia!
Słonko świeci i od razu chce się żyć :-)
Usuń