poniedziałek, 15 lutego 2016

Co u nas słychać

Przede wszystkim od jakiegoś tygodnia słyszymy żurawi klangor.
Wiosna idzie!
Czekamy na pierwsze wykoty. Jest jeszcze co prawda trochę czasu do terminu, ale wiadomo lepiej na zimne dmuchać.
Megi tydzień temu zwichnęła tylną łapę. Jak na złość wszyscy dobrzy weterynarze powyjeżdżali na ferie. W końcu udało nam się umówić z wetem w Kołobrzegu. W założeniu wstępnym miał jej tą łapę nastawić operacyjnie. Niestety okazało się, że ma zaawansowaną dysplazję i nie ma tej kości do czego złapać :(
Zostało tak jak jest, ponieważ doktor stwierdził, że lepiej już nie będzie.
Na szczęście Megi świetnie sobie radzi. Nawet drapie się tą łapą za uchem :)
Przeszła przy okazji wizyty w Kołobrzegu operację guza sutka i sterylizację.
Ten psiak jest chyba nie zniszczalny :), nie minął tydzień a ona zachowuje się tak jakby nic się nie stało.
Megi po operacyjnie wygląda tak :)
Ponieważ zabieg trwał dosyć długo skorzystaliśmy z okazji i wybraliśmy się na nadmorski spacer.
Było cudnie! Morze o tej porze roku to to, co lubię najbardziej. Ludzi niewielu, powietrze na jodowane i te widoki!
 
 
Jaś nadal nie bardzo chce na ten świat. Ma jeszcze tydzień czasu, ale mógłby się pospieszyć ;)
Odmalowaliśmy sypialnię. Teraz co dzień wybieramy się w "podniebną podróż" - dla nie wtajemniczonych to taki kolor ;). Przygotowaliśmy kącik dla Malucha i czekamy.
 Skończyłam jak mówi moja Siostra "rolniczą" karuzelę nad łóżeczko. 

Potrzebuje jeszcze chwili mobilizacji żeby uszyć pokrowiec na magiel, który z braku innego miejsca na razie stoi w naszej sypialni.
Powoli planujemy prace polowe i zasiewy w ogrodzie. Trzeba też rozsady pomidorów zacząć szykować.
Mamy również wielkie plany przebudowy mieszkań naszych zwierzaków. Jak się uda będzie wielka rewolucja.
Na razie są wielkie plany ;)
I tak upływa nam czas.
Pozdrówki :)

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu