piątek, 24 grudnia 2021

Skowyt duszy

Piszę ten post wigilijny, bo nie mogę spać. Chciałabym wstawić jak kiedyś zdjęcia z naszych przygotowań do świąt. Takie ciepłe, pełne miłości. Ale tego już nie ma. Leżę w łóżku. Miś śpi we mnie wtulony a moja dusza wyje z bólu. Czas mija a ból jest ten sam. 

Dziś wigilia.

Dookoła piękne dekoracje. Media pełne słodkich obrazków. Mama, tata, dzieci, pies, choinka...

Boli. Cholernie boli.

Nie dawno poznałam kogoś. Kocham, ale to nigdy nie będzie to samo. Tamto nie wróci. Zawsze będę kochać mojego męża, o Jasiu nie jestem w stanie pisać. Ta rana nigdy się nie zagoi...

Gdyby nie moje przyjaciółki (o ile uda im się dojechać) wigilię spedzalabym sama z małym. Teście się wypięli. Do rodziców nie pojadę, bo droga fatalna, a to 120 km.

Mimo wszystko życzę dobrych Świąt Narodzenia Pańskiego. 

Dla mnie On umarł, może kiedyś się jeszcze narodzi.



Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu