sobota, 23 grudnia 2017

Świąteczne przygotowania

Nasze tegoroczne przygotowania do Świąt są na wariackich papierach. Męża ciągle nie ma w domu. Jest usprawiedliwiony, gdyż postanowił do Wigilii uruchomić paszociag dla kur. Wczoraj mu się w koncu udało, co oznacza mniej pracy dla nas, a stały dostęp do śrutu dla kurek, bo mimo nazwy systemu nasze kurki kupnej paszy nie jadaja.
Brak Radka w domu oznacza mniej więcej tyle, że działam wspólnie z Jasiem. Jednym słowem wczoraj trzeci raz pieklismy pierniczki. Oczywiście nie dla radości pieczenia, chociaż ta byla nieodłącznym elementem tego procesu, ale dlatego, że dwie poprzednie partie dziwnym trafem zniknęły. Mamy więc ciasteczka, za to nie mamy umytych okien w sypialni, które to ze względu na dzisiejszą wichure raczej zostaną nie umyte. Mamy natomiast choinkę w garażu czekajaca na oprawienie i co chyba najwazniejsze mamy świąteczne nastroje. W tym roku idziemy w gości więc nie muszę szaleć w kuchni :-) Ponadto przedwczoraj byliśmy na kontroli u lekarza z Jasiem i jest zdrowy! To najważniejsze i jest to najwspanialszy świąteczny prezent! Bez reszty Jezus też się narodzi, czego i Wam życzę, by Chrystus narodził się w te Święta w Waszych sercach. Niech to Boże Narodzenie będzie radosne, rodzinne, zdrowe i pełne nadziei.
Nasz dom w tym roku jaśnie oświecony ;-)
Dekorowanie pierniczków w wykonaniu Jasia
A przez chwilę mieliśmy nawet śnieg

Pozdrawiamy ciepło

piątek, 8 grudnia 2017

Przedświątecznie

W minioną niedzielę rozpoczął się adwent, co uświadomiło mi, że znów nie zagniotłam ciasta na pierniczki na czas. Cóż znowu polecimy na łatwiznę z norweskimi.
W tym roku przygotowałam dla nas kalendarz adwentowy. Co wieczór siadamy i wspólnie czytamy wybrany fragment Pisma Świętego. Takie nasze przygotowanie do urodzin, na których solenizanta nie może przecież zabraknąć ;-)
Z utęsknieniem wypatrujemy śniegu. Sanki dla pierworodnego czekają zaparkowane na strychu, tymczasem za oknem deszcz i błoto... Mam nadzieję, że choć deszcz wkrótce przestanie padać.
Zmagamy się z kaszlem u Jasia. Wczoraj okazało się, że moja siostrzenica ma obustronne zapalenie płuc. Dodam, ze dzieciaczki widziały się w miniony weekend i bez buziaczków się nie obeszło. Dziś czeka nas kolejna wizyta u lekarza. Ciekawe, co powie na taki news. Jaś jakby nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i z zapałem dekoruje okna, przy okazji doprowadzając matkę do szału i rozpaczy milionem śladów paluszków pozostawianych na szybach. W takich chwilach cieszę się, że słońce jest u nas ostatnio rzadkim gościem ;-)
Dopiero wczoraj zamówiłam kartki świąteczne, oby przyszły i doszły do Świąt. Mam wrażenie, że ciągle w jakimś niedoczasie żyję, albo to czas coraz szybciej ucieka...
Pozdrówki

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu