Lipiec zleciał jak z bicza strzelił, ale dla mnie bardzo pozytywnie, bo w końcu udało mi się złożyć pracę dyplomową i uzyskać tytuł magistra :D Stąd też moja długa nieobecność na blogu :). Przez to magazynowanie ogród zarósł chwastami, a dom brudem no i trzeba było to wszystko doprowadzić do jako takiego ładu. Zostały mi jeszcze do umycia okna na poddaszu i w kuchni, więc nie jest źle. Radek dzisiaj zaczął żniwa. Teraz i sierpień zleci nim się obejrzymy. Żeby nie przynudzać kilka aktualnych fotek z ogrodu i trzeba iść ogóry w słoiki ładować.
Więc po kolei - jeżówka
Nie wiem co to, było w mieszance kwiatów na suche bukiety, może ktoś zna?
Nie zniszczalne aksamitki :)
Dalie. Dali mam dużo więcej, ale trzeba by było im osobny post stworzyć by pokazać, więc pokazuję moje ulubione :)
Hortensja co woła o pomstę do Nieba - czyli przesadź mnie
I dojrzewające pomidorki
Na ścianie frontowej wiszą trzy takie sobie koszyczki z nasturcjami - dzieło własne
I czerwona nasturcja:
W kocim klimacie - na pierwszym planie Bonifacy, dalej płeć nie rozpoznana, czyli kocięta które pojawiły się znienacka w naszej stodole, a teraz co najciekawsze znikły
Szmaciany Pan Kot :)
I taki sobie słomiany kotek, powstały w przerwie od pracy
Kot stoi sobie na tarasie. A zdjęcia tarasu kiedy indziej :)