wtorek, 26 sierpnia 2014

Kozy rogate

Są! Przywieźliśmy. Na razie zamieszkały w dawnej stajni przerobionej naprędce w "koziarnię".
Troszkę przestraszone jeszcze. Wlazły na żłób i ani myślą zleźć - przynajmniej jak patrzymy. Pozostawione wiaderko z obierkami z jabłek opróżniły jednak, więc chyba ich nie przymurowało :)
Poczekamy jeszcze chwilę, niech się z nami oswoją i przyjdzie czas na wyjście na zewnętrze.
Tymczasem myślimy nad imionami - może jakieś sugestie? :)
Pozdrawiam!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Miał być koń a będzie... koza :)

Od dłuższego już czasu rozważaliśmy zakup kozy (podobnie zresztą jak konia), zawsze było jednak coś, co powstrzymywało nas przed podjęciem ostatecznej decyzji. Doszło więc do tego, że to los zdecydował za nas :). Mój Mąż wygrał kozę na loterii fantowej odbywającej się, co roku z okazji odpustu w naszej parafii. Najzabawniejsze w całej sytuacji było to, że od początku jadąc na zabawę śmialiśmy się, że w tym roku koza nasza. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy to właśnie Radek został wylosowany! Zwierzaka jeszcze nie widzieliśmy, na żywo, posiadamy tylko portret pamięciowy :)
Czekamy aż Pan Marek wróci z zagranicy. Obecnie na miejscu jest tylko jego brygadzista, który nie należy ani do ludzi uprzejmych, ani miłych. Już kilka razy kiedy Radek potrzebował np. przewiać zboże to pomimo tego, że p. Marek zgodził się na wszystko tamten próbował zrobić wsio żeby tylko na swoim postawić i nie dać wiać. Po prostu typ, który musi czuć, że rządzi. Szkoda nam więc nerwów, poczekamy jeszcze te parę dni. Przynajmniej mamy czas na przyszykowanie mieszkania dla nowego zwierzątka. Na razie zamieszka w dawnej stajni, potem zobaczymy.
Oczywiście Pan Marek już wie, kto jego kozę wylosował więc wygrana na pewno nam nie przepadnie :)
Oprócz kozy wygraliśmy też kryształ, ciasto, frytki i jakieś przybory szkolne, które od razu oddaliśmy tym, co do szkoły jeszcze chodzą. Zabawa jak zwykle była udana, wytańczyliśmy się, że hej. Przy okazji poćwiczyliśmy przed weselem, na które jedziemy w sobotę :).
Czeka mnie jeszcze dekoracja kościoła na tę okoliczność. Mam nadzieję, że podołam i Młodzi będą zadowoleni :)
Udanego tygodnia!

sobota, 9 sierpnia 2014

Torba

Jakiś czas temu zakończyła żywot moja ukochana, bawełniana, letnia torba. Przy każdej więc okazji będąc w mieście biegałam po sklepach w poszukiwaniu czegoś podobnego. Niestety (albo stety :)) nie udało mi się znaleźć nic fajnego. I nagle pod wpływem pewnej osoby, której bardzo dziękuję natchnęło mnie. Przecież mogę sobie taką torbę uszyć sama! Materiały leżą w pralni i czekają. Ich nie wyczerpanym jak dotąd źródłem jest moja Babcia, która kiedyś również szyła i ma pokaźne zapasy rozmaitych tkanin. Wyszukałam więc jasno beżową drukowaną bawełnę oraz biały poliester na podszewkę i zabrałam się do pracy. Czas udało mi się wygospodarować dzięki ostatniemu deszczowi. A torebka wyszła tak
Torba jak już pisałam jest na podszewce. W środku wszyłam małą kieszonkę na klucze czy komórkę oraz troczki do związywania. Niestety nie miałam nic co nadawało by się do wypełnienia żeby była ciut sztywniejsza, za to w tej wersji można ją zwinąć i zajmie niewiele miejsca np. w bagażu w drodze na wakacje. Myślę też, że dzięki temu nie będzie problemu z jej wypraniem
Pozdrawiam i słonecznego weekendu życzę!

wtorek, 5 sierpnia 2014

Kiedy deszcz pada?

Oczywiście w żniwa!
Cały lipiec susza była u nas jak na Saharze.  Raz może dwa przeszła jakaś burzowa chmura z której spadło kilka kropli deszczu. Poza tym susza. Ziemia w polu spekala tak, że dłoń by wsadził.  W ogrodzie co nie podlewane nie miało szans przeżycia.
Zaczęły się żniwa i oczywiście zaczęły się u nas deszcze. Pszenica w polu stoi czyli jak zwykle. Wiadomo to dopiero początek sierpnia, a i tak większość zbóż udało się już pokosic,  tyle tylko, że parametry pszenicy spadają i cena będzie potem niższa. A i tak tego roku ceny zbóż są słabe. Taki los rolnika niestety. Jak to mówią rosyjska ruletka.

A jeszcze taki redaktorek się w radio powymadrza,  że ceny w skupach niskie, ale to problem rolnika. Bo dla społeczeństwa to dobrze, ceny żywności spadną. Zastanawiam się, gdzie te ceny spadły? Bo jakoś nie zauważyłam żeby wieprzowinka staniala znacząco,  owoców tanich tez w miasteczku na bazarku nie widziałam... Być może w Stolycy jest inaczej, być może tam wszystko tanieje. Musze siostry spytać.
A pan redaktorek niech się rozpędzi, jak mawia mój Mąż ściana go sama znajdzie.
I to by było na tyle narzekania na dziś. Czasem trzeba :-)
Pomijając pszenicę co w polu stoi ciesze się, że pada bo w końcu chłodniej się zrobiło i warzywa i kwiaty się napiją :-)

Pozdrawiam

sobota, 2 sierpnia 2014

Żniwa, ssaki i dżem z cukinii z pomarańczową nutą

Zaczęły się żniwa. Zarówno te ogrodowe jak i polowe. Mąż pokosił już żyta, pszenżyta oraz część owsa i pszenicy. Ładnie w tym roku zboże sypie, aż miło popatrzeć :)

Zapracowani jesteśmy w związku z tym, ale wiadomo w rolnictwie to najgorętszy okres :)
Mimo suszy i tego, że w tym roku z kilku powodów nie podlewałam warzywnika zbiory są udane. Siedzę więc i przerabiam co tam wyrośnie. Dziś na tapetę pójdzie fasolka i ponownie ogórki. Muszę też wyłuskać i pomrozić bób. Wczoraj za to zrobiłam pierwszy raz dżem z cukinii. Wyszedł bardzo smaczny, pomarańczowy, tylko ciut jak dla mnie przysłodki, następnym razem na pewno zmniejszę ilość cukru. Inspirowałam się tym przepisem klik
 Składniki:
  • 1.5 kg młodych cukinii - obrałam i usunęłam pestki
  • 300 g cukru - jak dla mnie zdecydowanie za dużo, myślę, że 200 g wystarczy
  • sok wyciśnięty z 2 dużych pomarańczy wraz z miąższem
  • skórka otarta z 2 dużych pomarańczy
  • sok wyciśnięty z 1 cytryny wraz z miąższem
  • skórka otarta z 1 cytryny
  • imbir i kwasek cytrynowy
Cytrusy dokładnie wyszorowałam, starłam na tarce o małych oczkach skórkę, wycisnęłam sok. Cukinię obrałam, usunęłam pestki i starłam na tarce o dużych oczkach. Wrzuciłam do garnka, wlałam sok i dodałam skórkę, miąższ oraz cukier. Odstawiłam na 2 godzinki. Po upływie tego czasu wstawiłam garnek na gaz i całość podsmażyłam przez około 20-30 minut (aż cukinia zrobiła się miękka). Odstawiłam do wystygnięcia, zmiksowałam delikatnie blenderem, dodałam imbiru i kwasku do smaku, i ponownie przesmażyłam często mieszając. Gorący dżem włożyłam do słoików i zapasteryzowałam. 
Teraz słoiczki czekają tylko na etykietki i powędrują na piwniczną półkę.
Tytułowe ssaki to ni mniej, ni więcej tylko cielaki teściów. Wystarczy podejść do kopla i podać im rękę by zaczęły oddawać się ulubionej (chyba) rozrywce :)
 No podaj mi rękę
Nie to nie
i zaczyna się szalona galopada :)



 Pozdrawiam!

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu