środa, 26 listopada 2014

Koniec listopada

Kończy się miesiąc, którego najbardziej chyba nie lubię. Bo dzień krótki, bo błoto i do tego szaruga. Pomimo tego, że w tym roku pogoda w tym miesiącu nie była taka zła i tak cieszę się, że to już prawie jego koniec.
Jak nie trudno się domyślić nazwa miesiąca pochodzi od opadających liści i to właśnie na okazję ich opadnięcia i przede wszystkim końca tego miesiąca upiekłam ciasteczka.
Przepis na ciasteczka tutaj.
Jak widać pobawiłam się moimi stempelkami
Pomimo tego, że u nas zimy jeszcze ani widu stworzyłam całą bałwankową ciasteczkową armię.
Jutro jak wszystko będzie dobrze mąż wychodzi ze szpitala. Będzie co świętować :) Zawsze to jeden tydzień leczenia za nim. Ciasteczka jak znalazł, zwłaszcza, że małż uwielbia słodycze :)
Na koniec leśny, listopadowy, spacerowy widoczek
Mam nadzieję, że z nadejściem grudnia brązy, rudości i szarości zamienią się w różne odcienie bieli.
Pozdrawiam!

czwartek, 20 listopada 2014

Jest nie najgorzej

Jak w tytule jest nie najgorzej, a nawet dobrze. Radek się leczy. Ja sobie jakoś radzę. Okazuje się też, że mamy jeszcze wokół siebie życzliwych ludzi :).
Korzystam z możliwości i czasu, i jeżdżę sporo do stajni. Z końskiego grzbietu wiele spraw wygląda zupełnie inaczej. Prościej. "Moja" Siwa miała ostatnio wypadek, poharatała się dość mocno. Na szczęście nic poważnego. Śmiesznie teraz wygląda popsikana zielonym sprejem. Jak pisanka :) W związku z tym nastąpiła zmiana rumaka, żeby było inaczej Majka też jest siwa :)
Zimno się zrobiło, ale w niczym to nie przeszkadza. Dziś jeszcze sadziłam czosnek i truskawki. Trochę późno, ale przez to całe zamieszanie zupełnie o tym zapomniałam. Może urośnie.
Jakoś leci. Byle do przodu :)
Zaczynam wierzyć, że będzie dobrze :)
Pozdrawiamy!

czwartek, 6 listopada 2014

Bo nie zawsze w życiu jest różowo

Coraz mniej mnie tutaj ostatnio, aż głupio.
Być może dlatego, że nie dawno klawiatura odmówiła mi posługi, a może i z tej przyczyny, że ostatnio życie to nie bajka, a marudzić tutaj nie chcę.
Po prostu zawsze ciężko było mi mówić o swoich problemach, więc i pisać nie jest lekko.
Mimo wszystkich przeciwności nie poddajemy się jednak i staramy się nie tracić pogody ducha. Zawsze można bowiem znaleźć choć malutki powód do uśmiechu.
Czasem może nim być choćby taki ubłocony "pies pasterski" na wybiegu
a czasem co innego
Ten obrazek towarzyszy mi już dość długo. Dostałam go jeszcze w dawnym życiu od szefowej.
Wisi na honorowym miejscu w kuchni, żebyśmy nigdy nie zapomnieli, że w życiu nie można się poddawać. Nigdy. Amen ;)
Pozdrawiam!

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu