wtorek, 16 lipca 2013

Rezydent Kajtek

Pojawił się u nas w związku z bardzo nie przyjemnym zdarzeniem. Do końca nie wiemy co się stało, najprawdopodobniej nie dał rady porywistemu wiatrowi i spadł. Uciekł w pole i sam próbował sobie oddziobać złamane skrzydło. Kiedy udało się go złapać szybki wyjazd do weta i wyrok - amputacja. Teraz przechodzi rekonwalescencję. Póki co u nas. Radzi sobie coraz lepiej, zwłaszcza, że warunki zbliżone do naturalnych. Tylko serce pękało kiedy po samodzielnym zdjęciu przez niego opatrunku próbował odlecieć, kiedy jego (jej) partnerka (partner?) gorączkowo go (jej) poszukiwał, kiedy odnalazł i nie mógł pojąć co się stało. I ta jego bezsilność i zrezygnowanie w oczach kiedy kładzie się i pozwala ze sobą zrobić co tylko chcemy, gdy przychodzimy go nakarmić i podać leki. Jedynie na nasze psy (które dla ich bezpieczeństwa trzymamy z daleka) reaguje agresją... Serce się kraje, a on cały czas próbuje znaleźć wyjście z ogrodzenia i odejść jakby nie zdawał sobie sprawy, że będzie to dla niego wyrok śmierci, a może tego właśnie chce? I to ciągłe pytanie, czy drugi zdrowy bociek zdoła samodzielnie wykarmić młode? Powinien dać radę, bo młody jest tylko jeden, ale i tak się biedak w pojedynkę namęczy. My natomiast czekamy co dalej... Rana pomału się goi, wygląda coraz lepiej. Kajtek próbuje co nieco upolować, jedynie podawanego przez nas pokarmu póki co samodzielnie nie zjada, jakby nie wiedział co zrobić z nie ruszającymi się kawałkami jedzenia. Trzeba go karmić. Mamy nadzieję, że to wkrótce się zmieni, że się przystosuje, ale co to dla ptaka za życie?
Pierwsze dni u nas
Tu już po samodzielnym zdjęciu opatrunku

Pierwsze chwile na dużym wybiegu
 

Podczas karmienia

Na koniec sfotografowana przy okazji sielanka. Mećce tego roku jest dane cieszyć się macierzyństwem w pełni. Ona i jej dwu letnie oraz tego roczne dziecko.
 
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Biedny bociek. Dobrze że ma takich dobrych opiekunów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasik :)
    Doświadczona własnym przykładem , i siedząca w tym temacie , nie wesoło ...wiem ze jak i ptaki które miałam , bociek też jest pod ochroną , a więc blog to złe miejsce ....ja miałam myszołowa , poleciał po wyleczeniu , jest film ....ale prawo jest prawem ....jak co to wiesz gdzie mnie szukać ..bo choć serce chce pomagać , to przepisy mają to w nosie .
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj
      dzięki za troskę ale znając Twoje przejścia w związku z ratowaniem myszołowa pierwsze co zrobiliśmy po udzieleniu naszemu podopiecznemu pierwszej pomocy był telefon do należnego wydziału ochrony środowiska. Teraz czekamy co dalej, bo albo zostanie tymczasowo u nas jako wolontariuszy na rekonwalescencji, albo zostanie przewieziony do ptasiego azylu. Dlatego napisałam, że czekamy co dalej. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. No to jestem spokojniejsza , ja przez tę sytuację miałam dużo stresów , już nawet w kajdankach się widziałam :) zresztą mogłaś przeczytać komentarze u mnie na blogu...

      Z tego co widzę masz kapitalne warunki , aby zaopiekować się boćkiem :)
      Pozdrawiam Cię serdecznie :))

      Usuń
  3. czytałam ze ściśniętym sercem. Słyszałam kiedyś, że kiedy jeden bocian był chory, to jego partner został razem z nim i juz razem nie odlatywały. Mam nadzieję, że Kajtek dojdzie do siebie, całe szczęście trafił na dobrych ludzi, którzy nie byli obojętni na jego tragedię. Na pewno chce żyć mimo wszystko. Powodzenia, będę trzymać kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że Kajtek dostał się w dobre ręce i zapewniliście mu opiekę. Lubię klimat Twojego bloga.Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ma szczęście ,ze trafił na Ciebie..

    OdpowiedzUsuń
  6. Życie zupełnie inne niż miastowe:):):
    Zdrówka kajtkowi życzę:):)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu