poniedziałek, 11 listopada 2013

Nie taki listopad pomury jak go malują :)

Dziś miało u nas padać, tymczasem pomimo krążących chmur od rana było dość słonecznie. W związku z tym udaliśmy się na spacer w kierunku dawnej kolonii. Dziś stoją tam dwa domy, kiedyś było to bardzo zaludnione miejsce. Obecny właściciel tych terenów w miejscach, gdzie stały niegdyś domy stworzył sady tradycyjne. Miejsca po dawnych siedliskach można więc łatwo dostrzec ponieważ są ogrodzone drewnianymi płotami i siatką.
Wędrowaliśmy sobie po tym przecudnym terenie zastanawiając się jak to jest. Dziś pomimo zaawansowanej techniki jest spory problem by dotrzeć do mieszkających za wsią sąsiadów (jedynym sensownym środkiem transportu w czasie deszczów czy roztopów jest ciągnik).  Z tego zresztą powodu dawna kolonia wyludniła się, a stojące tam niegdyś domy zawaliły bądź zostały rozebrane. Kiedyś natomiast było to zamieszkałe miejsce i jakoś ludzie dawali sobie radę z dotarciem do wsi. Czy to kwestia wygodnictwa, czy jednak tego, że konie w takich warunkach były zdecydowanie bardziej niezawodne?
Tak wygląda dawna droga prowadząca do jednego z domostw.
Być może to jednak rodzaj transportu odegrał tu decydującą rolę. Pamiętam, że wspomniani sąsiedzi jeszcze do nie dawna mieli zimnokrwistego konia. Klacz była może już wiekowa, ale w razie potrzeby w każdą pogodę dawała radę dociągnąć wóz z właścicielami i tym co akurat trzeba było przewieźć w stronę cywilizacji. Jakieś dwa lata temu sąsiedzi zdecydowali się na jej sprzedaż i kupili stary ciągnik. Niestety zeszłego roku pierwszy konkretniejszy śnieg unieruchomił maszynę i zmuszeni byli do pokonywania tych kilku kilometrów do asfaltu (kończącego się zresztą za naszym domem) pieszo. Dopiero, gdy mróz trochę odpuścił udało się im z pomocą mojego męża  sholować maszynę do domu i naprawić.
Suma summarum jaki nie byłby tego powód tereny te wyludniły się, a w miejscu gdzie kiedyś były pola uprawne i tętniło życie, dziś inny sąsiad wypasa swoje stada dzikich koni.
 
 
Nasz kościół parafialny widać stąd jak na dłoni
i przestaje dziwić, że pomimo sporego oddalenia wspomnianej świątyni od naszej miejscowości to właśnie pod nią podlegamy. Kiedyś istniała przeprawa przez płynącą tędy rzeczkę i dotarcie do kościoła z kolonii nie stanowiło żadnego problemu.
Miejsce i widoki są cudne.
 
 A tu już "nasze" rozlewisko sfotografowane podczas powrotu do domu
Ponieważ post traktuje o listopadzie, a w słoneczny dzień zawsze jest pięknie dla kontrastu wrzucam kilka fot wykonanych podczas pochmurnego dnia, a w zasadzie wieczorem w czasie spaceru na łąki. Nawet taki listopadowy mglisty dzionek ma swój urok.
 
 
 
W tym miejscu, na obecnych łąkach niegdyś znajdowało się jezioro, które zostało osuszone celem pozyskania terenów dla rolnictwa. W taki zamglony wieczór łatwo wyobrazić sobie jak kiedyś mogło ono wyglądać.
 
 
 
I jeśli chodzi o uroki listopada to tyle :)
W ramach dnia niepodległości zaserwujemy sobie pewnie kolejną porcję "Czasu honoru". Świetny serial. W telewizji nie udało nam się go jednak obejrzeć w całości. Korzystamy więc z uprzejmości tvp i oglądamy on-line od początku. Tym co jeszcze nie widzieli polecam i pozdrawiam. Udanego tygodnia :)

10 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia,a jakie krajobrazy!! aż się zastanowiłam Polska to czy nie Polska....U mnie jest tak gęste zaludnienie,że nie ma horyzontu bez domów,dróg.Pięknie macie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej Polska :) Mieszkamy na granicy drawskiego parku krajobrazowego. Współczuję takiego zurbanizowanego krajobrazu.

      Usuń
  2. Zdjęcia uchwyciły prawdziwą jesień. U nas też jest dużo opuszczonych siedlisk , lubię tam zaglądać i wyobrażam sobie zawsze jak tu było gdy tętniło kiedyś życie. Serial "Czas honoru " jest świetny , bardzo go również lubię. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak my :) Urządzamy sobie takie pełne refleksji spacery, szukamy ciekawych pozostałości po domostwach i wyobraźnia działa :)

      Usuń
  3. Zawsze jest pięknie w miejscach , które kochamy....

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba pierwszy raz od lat również fotografuję listopad i mówię, że jest pięknie... choć bardzo bardzo nie lubię zimna:)
    Piękne mgły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brakuje mi widoku zwierząt na wsi, drabiniastych wozów zaprzężonych w konie na drodze. Czasami się zastanawiam, czy wieś, to jeszcze wieś? Skoro bardziej się "opłaca" kupić marchewkę w mieście, niż posiać ją w przydomowym ogródku... Myślę, że nie tylko zamiana koni na traktory jest tutaj ważna. Kiedyś ludzie się mniej przemieszczali, wyjście czy wyjazd poza rodzimą wieś, to było wydarzenie, musiała być jakaś duża potrzeba ku temu, więc jeśli pogoda była nieodpowiednia, po prostu nie opuszczało się swojego obejścia.
    W przepięknym miejscu mieszkasz - zazdroszczę tych zieloności po horyzont, czy w słońcu, czy w wieczornej mgle - po prostu piękne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację. Kiedyś przydomowy ogród warzywny, swoje kurki, gęsi i kaczki (o krowach i świniach nie wspominając) miał każdy. Dzisiaj nie którym ludziom na wsi nawet nie chce się warzywnika uprawiać, więc faktycznie muszą wszystko kupić.
      Miejsce jest przyznam nie skromnie cudowne :) Można powiedzieć, że zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia ;)

      Usuń
  6. Kasiku Drogi! Dziękuję, za pamięć :)))
    U mnie generalnie nic złego. Niestety, czasu brak na blogowanie. Sezon był bardzo pracowity (nie tylko w ogrodzie ;)).
    Chyba codziennie myślę o blogu, więc pewnie w końcu zacznę nadrabiać. Zobaczymy :)
    Raczej najpierw dołączę do wymianki nasionkowej u Kasi B., bo trochę ich nazbierałam i dobrze wspominam zeszłoroczną akcję ;)))

    Tymczasem miło było do Ciebie zajrzeć :) Ja również byłam w Barzkowicach i oczywiście na regatach w Szczecinie.
    Ciepło pozdrawiam i trzymaj się Kasiku !
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się odezwałaś, bo już się martwiłam, gdzie przepadłaś. Również pozdrawiam :)

      Usuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu