Jesteśmy po pierwszych wykotach.
![]() |
Kłapouszek i Śnieżynek |
![]() |
July |
![]() |
Judy |
![]() |
Havana |
![]() |
Missisipi |
Pozostałe, niezakocone kozy wypuszczamy na wybieg. Bardzo im się podoba :) Zwłaszcza obgryzanie kory z drzew. Niech jedzą, drzewa niestety i tak do wycinki. Przynajmniej drogę i chaszcze przy niej wyczyściły aż miło. Sam pożytek z tych zwierzaków. Przynajmniej na razie :)
Ze zwierzakami w ogóle ostatnio wesoło mamy. Megi dostała cieczki, Figa ma chory pęcherz, Stokrotka kicha, Ferdkowi zęby rosną jak głupie. Nasz wet "zachwycony" :) Dobrze, że chociaż świerzba, co go nam, a raczej naszym królikom sąsiad "sprzedał" udało się pozbyć.
Jak nie urok... Dobrze, że wiosna idzie :) A mi zaczyna marzyć się krowa ;) Mąż zastanawia się nad pszczołami coraz poważniej. Na razie zamówił odkład Buckfasta.
Posiałam w zeszłym tygodniu papryki i pierwsze kwiaty: werbenę i petunię. Petunię wysiałam po raz pierwszy. Ciekawe czy się opłaci zabawa z własną rozsadą tych chabazi. W folii natomiast zasiałam trochę rzodkiewki i sałaty. Jak pogoda dopisze nie długo będziemy zajadać się pierwszymi nowalijkami :) Na dniach muszę jeszcze pomidory w domu posiać. Wiosna :)
Jutro Mąż jedzie do szpitala. Mają przyjść wyniki z Wrocławia. Na tym etapie chyba oboje wolelibyśmy żeby go wyrzucili z tego leczenia. Z drugiej strony nowe leki na dzień dzisiejszy są nie osiągalne, więc już sama nie wiem, czy lepiej leczyć byle czym, przy okazji rozwalając organizm, czy wcale... Zobaczymy. Niech mądrzejsi od nas decydują.
Tyle u nas.
Pozdrawiam!