poniedziałek, 19 listopada 2012

Jeszcze jesiennie

Dzisiaj jeszcze jesiennie chociaż do zimy jesteśmy przygotowani i czekamy na "atak". Piwnica załadowana drzewem po sufit. Mróz i śnieg już nam nie straszny :)

 

Jedynie trzeba będzie jeszcze różaneczniki i hortensje w ogrodzie opatulić. Na szczęście worki z agrowłókniny już poszyte więc w odpowiednim momencie wystarczy rośliny w nie poubierać. Chociaż w dni takie jak ten trudno myśleć o zimie, dzisiaj raczej aura przypominała wczesną wiosnę. Nawet prymulki na rabatach nieśmiało zaczęły kwitnąć.


 
Mam nadzieję, ze im to kwitnienie nie zaszkodzi i przetrwają zimę :) Zakwitło mi bądź też chce kwitnąć takie coś czego nazwy nie znam, a dostałam sadzonkę z ogrodu od cioci.
  
Coby to nie było wygląda ciekawie :) Kontynuując spacer po ogrodzie w warzywniku królują brukselki, a na rabacie przed domem czerwony berberys
 

  

Jak widać jedna brukselka uparcie postanowiła być kapustą. Niech jej będzie
 
Pozostałości po ogóreczniku dekorują drewniane płotki
 
Zeszłoroczne sadzonki żywotnika w większości się ukorzeniły. To będzie ich druga zima. Mam nadzieję, że przetrwają
Przed domem z braku mrozów dalej mieszkają dynie ozdobne. Namnożyło się ich tego roku to nich sobie leżą :)
 Ptactwo też cieszyło się z dzisiejszej pogody
Kury na nowym nieśniku

I "afrykanery" czyli perliczki tym razem na swoim wybiegu
Dzisiaj nawet kogutek liliputek się załapał na foto :)
 
W polu zielono (tu akurat widać nie tyle zieleń, co męża robiącego "obchód"), nasze żyto wzeszło. Oby go tylko dziki nie zeżarły, a będzie dobrze.

A z innych codziennych spraw, wczoraj zepsułam nam zderzak w samochodzie. W sumie nie jest bardzo zepsuty, bardziej porysowany. A wszystko przez męża bo kazał mi przyczepkę ciągać. Teraz przynajmniej ma nauczkę - jak kobieta mówi, że z przyczepką jeździć nie umie to należy jej na słowo uwierzyć, a nie po nieprzespanej nocy kazać znienacka to ustrojstwo za sobą ciągać :) Figa zrobiła się nie dobra. W sumie to pod pewnymi względami dobrze, bo teraz przynajmniej mam pewność, że jak jestem sama nikt nie powołany mi na posesję nie wejdzie, ale zawsze jest ale... Zastanawiamy się nad szkoleniem dla niej. Na razie szukam jej szkoły w okolicy i już to jest problematyczne bo najbliżej 100 km od nas. Średnio to widzę, zwłaszcza, że zostawienie jej komuś na tresurę jak niektórzy proponują odpada, a jakikolwiek wyjazd z nią to problem sam w sobie bo ma chorobę lokomocyjną. Jakoś to jednak trzeba będzie rozwiązać.
To tyle u nas. Tymczasem pozdrawiam czytaczy :)

4 komentarze:

  1. Ech, te nieprzespane noce...
    Kasiku, ten kwiat "od cioci" to raczej ciemiernik. Fajnie, że zakwitł. Czasem po przesadzeniu w nowe miejsce grymaszą. U mnie się ich trochę nasiało, ale na kwiaty będzie trzeba czekać jeszcze kilka dobrych lat.Twoje będą chyba białe lub biało zielone.Są też w innych kolorach. Kwitną najczęściej zimą lub wiosną.
    Fidze może przejdzie choroba lokom. Tak często bywa. Radziłabym jednak nie rezygnować zupełnie z jeżdżenia z nią, bo to nic nie zmieni. Zapraszam Cię na mojego drugiego bloga, tam właścicielka jednego z naszych szczeniaczków właśnie pisała coś na ten temat. Jak klikniesz w zielone serducho, to znajdziesz tytuł do bloga, w tej chwili ten post jest "na wierzchu" ;)
    Moja Bursztynka też tak ma, że jest niemiła,niestety. Wobec obcych oczywiście.Dobrze wpływa na jej zachowanie wspólne z nami przebywanie wśród różnych ludzi, gości i generalnie poświęcenie jej więcej czasu. O to ostatnie trudniej teraz, gdy tak nieprzyjemnie na dworze. Dzisiaj wzięłam się za kopanie w ogrodzie ;) i ta wariatka latała koło mnie wciąż mnie zaczepiając, włażąc pod rękę, skacząc jak zając ! Przez ponad trzy godziny! Normalnie się stęskniła :))) Do domu się pcha tyko dla rytuału, gdy przyjeżdżamy i zimą w poważne mrozy, tak to siedzi na dworze i pilnuje ;)
    Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą Figą to od początku same problemy są. Byłam na blogu, poczytałam i to samo mówił nasz weterynarz. Próbowaliśmy ją zabierać na przejażdżki tak po prostu żeby się przyzwyczaiła, niestety wystarczy 5-10 minut jazdy czy to na czczo, czy nie i już mamy wiadomy efekt. Może jej jeszcze przejdzie. Ostatnio z tego powodu jak trzeba ją było szczepić miała wizytę domową ;). Śliczne szczeniaki Bursztynkowe. Co do pilnowania to Figa ma tak samo, tylko, że ona lubi jeszcze przychodzić do domu jak szykuję obiad, bo może coś skapnie ;) Wzajemnie miłego tygodnia życzę.
      P.S. i dzięki za nazwę kwiata - jesteś niezastąpiona :)

      Usuń
  2. Mój berberys zgubił już listki, szkoda.. Peira, moja labradorka wyżarła mi pędy bluszczu :/ też już ręce opadają jak widzę co wyprawia w ogrodzie.. kurki śliczne, ech.. może się kiedyś doczekam? ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że się doczekasz :). A smaku jajek od własnych kurek nie da się z niczym porównać :). Figa jak była mniejsza też ogród niszczyła, a we dwie z Foxi w ogóle były nie do opanowania. Ja sadziłam - one wyrywały ;). Teraz już jest lepiej, ale to chyba tylko dlatego, że miały nie przyjemne doświadczenia z pastuchem od krów i teraz wystarczy rabatę ogrodzić zwykłym sznurkiem by je zniechęcić do włażenia.
      Wzajemnie pozdrawiam :)

      Usuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu