piątek, 5 kwietnia 2013

Końsko

Ostatnio ciągle śnią mi się konie. Przypadek? Przypadkiem można by nazwać to, że w ogóle zaczęłam konno jeździć. Dość późno, bo dopiero na początku studiów przyjaciółka mnie namówiła i zapisałyśmy się do AKJ. Nasza przygoda z tym miejscem nie trwała długo. Coś około roku, potem zaczęły wychodzić układy i układziki, i zmyłyśmy się stamtąd do prywatnej, prowadzonej przez przesympatycznych ludzi stajni. Zresztą obie i tak zaczęłyśmy już wtedy pracę zarobkową, więc wygodniej nam było płacić za treningi. 
Na Kanaście, czyli stare dobre czasy :)
Później sprawy się pokomplikowały. Zawsze kiedy nadarzała się okazja jeździłam, gdzie się dało. Ba nawet sesję ślubną mam wymarzoną w kiecce na koniu a co :).
Mąż drugi raz w życiu siedzi na koniu. Dumna z niego byłam :)
 
Przy okazji tej sesji oczywiście suknia została poniszczona, ale nie o tym chciałam napisać. Coraz częściej rozmawiamy z R. o tym żeby zakupić własnego wierzchowca. Miejsce w końcu jest, pastwiska i owies też. Co z tego wyjdzie zobaczymy, w każdym razie w ramach depresji spowodowanej ciągle nam panującą zimą pomysł ten nabiera coraz bardziej realnych kształtów.
Tak poza tym to strach z domu wyjść. Dziś podczas spaceru z psami na środku drogi napotkałam
Jak widać niespecjalnie się przejął naszą obecnością, znaczy moją i psów, które na szczęście karnie stały koło mnie
Za to ja się przejęłam jak kawałek dalej zobaczyłam ją
Na szczęście udało nam się pokojowo rozejść każde w swoją stronę.
Pragnę jeszcze donieść, że żurawie mimo moich obaw mają się na razie dobrze
Zdjęcie zostało zrobione kilka dni temu. Teraz co prawda też są na łące, ale już wychodzić mi się do nich nie chce, bo zimno jak w psiarni na zewnątrz.
Zwłaszcza, ze przed chwilą już raz wypełzłam żeby sfotografować pasące się sarny
 
Gdzie ta wiosna? Niech lepiej szybko przychodzi, bo jeszcze mi się słoń zacznie marzyć albo coś... ;)
Pozdrawiam


7 komentarzy:

  1. Piękna sesja musiała być bo wyglądasz imponująco :) a dziczki wolę omijać boczkiem, jeśli się oczywiście da :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie przepadam za spotkaniami z nimi. Tym razem i tak obyło się bez ekscesów. Kiedyś spotkałam w lesie lochę z pasiakami i to już nie było śmieszne, zwłaszcza, że wspomniana świnia nie była zachwycona moją obecnością i zdecydowanie dała mi to do zrozumienia. Również pozdrawiam

      Usuń
  2. :) Mój mąż powiedziałby: "Krokodyla kup mi luby! " ;))) Ale taki los faceta, co poradzić? Ślicznie wyglądacie na koniach, sukienki, choć piękna chyba nie żal, prawda?
    Spotkania z dzikami nie zazdroszczę! Wygląda na to, że w rezerwacie jakimś mieszkasz - tyle zwierza!
    Pozdrawiam i życzę spełnienia marzenia z kopytkami i grzywą!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sukienka z góry była zdana na zniszczenie, na szczęście nie kosztowała majątku ;) A dzięki temu, że zniszczona wisi na strychu na pamiątkę :D A mieszkamy nie w rezerwacie, a w otulinie Drawskiego Parku Krajobrazowego, ale zwierząt jak w rezerwacie mamy zatrzęsienie. Łatwiej u nas spotkać na spacerze dzikiego zwierza niż człowieka.
      Odpozdrawiam i dziękuję :)

      Usuń
  3. A ja właśnie ostatnio o bajkach-niebajkach pisałem :))

    Cudnie i pięknie tam u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne klimaty!
    Na koniu siedziałam tylko raz, ale chętnie bym spróbowała kolejny!
    Zwierzyna urodziwa, u nas codziennie przychodzą zające :) saren też nie brakuje za to dziki na razie nie podchodzą ;)
    Piękne fotografie w białej sukni... śliczne :)
    Widziałam u nas jednego bociana.. siedzi sam i marznie bidak :/ ech... gdzie ta wiosna?

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga

Szukaj na tym blogu